Witam Cię serdecznie w moim świecie, w mojej kolorowej przestrzeni, w której przelewam na płótno to, co widzę oczami Duszy. Maluję Anioły, odzwierciedlam Twoją unikalną energię. Do każdego obrazu dostaję przesłanie będące dopełnieniem istotnych dla Ciebie informacji. Obrazy intuicyjne to doskonały sposób na skontaktowanie się ze swoją Istotą.

p1270357

Praca z ciałem to spacer po polu minowym. Nigdy nie wiesz, kiedy wejdziesz na minę, która roztrzaska Cię na milion kawałków, tylko po to, byś mógł urodzić się na nowo, byś mógł odczuwać więcej i mocniej…

Wiecie, że pojawił się w mojej przestrzeni radosny pomysł spotkań połączonych z przytulaniem. Wczoraj odbył się pierwszy krąg tego typu. Stworzony spontanicznie, trochę bez namysłu, dzień po moich pierwszych warsztatach, więc z lekka lekkomyślnie.

Ale do głowy mi nie przyszło, co się może zadziać…

Spotkanie robiłyśmy z Izabell Gryko. Z racji warsztatów nie miałam jak się zająć promocją tego wydarzenia, więc wydawało mi się, że nikt nie przyjdzie. Ale z Izą ustaliłyśmy, że najwyżej my się spotkamy, a dziewczynki się pobawią. Ale w dniu wydarzenia okazało się, że przyjedzie do nas
3 Mężczyzn. Zaskoczyło mnie to, ale przyjęłam z wdzięcznością i zaciekawieniem. I nagle pytanie Mileny: ale mamo, czemu oni przyjeżdżają? Bo co, bo jest Święto 3 Króli?

Spojrzałyśmy z Izą po sobie…. Przyjadą do nas 3 Królowie…
To już wiedziałyśmy, że będzie grubo. W tej przestrzeni i z nami, chyba inaczej już być nie może. Spotkanie było zaplanowane na 17.00 i miało trwać 3 godziny… Skończyło się po 10 godzinach, o 3 nad ranem.

Nie da się opisać słowami tego co się dzieje, jak ludzie świadomie otwierają się na przepływ swojej energii. W życiu bym nie pomyślała, że tak prosta i pierwotna czynność, jaką jest przytulenie drugiego człowieka, odpali tak silne procesy.

Nie będę opisywać tego co się zadziało, bo musi to zostać w naszym kręgu. Mogę tylko napisać o tym, co jestem w stanie ogarnąć umysłem. Wiem, że prawie wszystko jednak zadziało się poza nim i pozostanie dla niego zakrytą tajemnicą. Jedynie moja uważność na to jak się czuję i co się dzieje teraz z moim ciałem, jest w stanie pokazać mi ogrom pracy, którą wykonaliśmy.

W moim odczuciu przybyły do mnie moje 3 męskie aspekty: Umysł, Serce i Dusza.

Każdy z nich pokazał mi coś innego. Każdy poruszył inne obszary. Każdy z nich był niezbędny, bo dopiero wszystkie razem tworzą nierozerwalną całość.

Umysł, którego rolą jest zadawać pytania, wątpić, czasami prześmiewać, żartować, flirtować. Umysł, który nie czuje, bo on ma analizować, zbierać informacje, przetwarzać i wyciągać wnioski. Dzięki niemu mogę dokonywać wyborów. Mogę zobaczyć czego nie chcę już kreować i na jakie doświadczenia chcę się otworzyć. Umysł silny i potężny, który trzyma mnie mocno, wtedy kiedy wiem, że nie mogę się rozpaść i muszę działać. Pokazał mi moją wewnętrzną siłę, moje oparcie, które sama sobie wytworzyłam. Mogłam się w tym bezpiecznie poczuć. Mogłam wreszcie odpocząć.

Serce – otwarte, wdzięczne, neutralne, obejmujące i ciepłe. Serce, które przytula wszystko i dziękuje za wszystko. Serce bijące, tętniące, radosne, skore do zabawy. Serce uśmiechnięte, o pięknych niebieskich oczach i jasnym spojrzeniu, w którym można się zatracić. Serce pełne miłości.

Dusza, do której poszłam na końcu.
W zasadzie pożegnać się…
Bez słów powiedziała tak: to teraz poczuj… zamknij oczy i poczuj, to co przepływa przeze mnie i to co przepływa przez ciebie. Zamknęłam posłusznie oczy i odczuwałam całym ciałem. Strumień energii zaczął przepływać przez całe moje ciało, najpierw delikatnie, potem coraz mocniej. Stałam tak i odczuwałam całą sobą, a łzy płynęły mi po twarzy. Otworzyłam oczy i spytałam Duszy: jak to? To mam się teraz rozpaść na tysiąc kawałków? Wszystko drżało i wiedziałam już, że nie dam rady powstrzymać roztrzaskania się. Musiałam pozwolić umrzeć kolejnej części zaskorupiałej mnie, po to by pozwolić sobie czuć jeszcze mocniej.

Energia życiowa, która przepływała przeze mnie dotarła do starej rany i poruszyła ją. Pokazała gdzie jest i znów bez słów powiedziała: już możesz, już możesz to puścić i uwolnić. To jest Ten Czas.
Dusza widząc co się dzieje położyła mi rękę na sercu i ustabilizowała energię. Wzmocniła oparcie, tak bym miała siłę przez to przejść.

I po raz kolejny przez to przeszłam, używając swoich sposobów: ruchu, oddechu, dźwięku. Przeszłam w asyście Izy i w obecności Trzech Króli. Pozwoliłam sobie rozpaść się na tysiące kawałków, po to by energia, która mnie wypełnia od środka, większy miała kontakt z tym, co na zewnątrz.

I tak sobie myślę, że podążanie za Duszą jest wielkim wyzwaniem. To jak jazda na rollercoasterze, jazda bez trzymanki w dodatku. Ona chce doświadczać i zrobi wszystko, żebyś czuł jeszcze więcej, jeszcze mocniej. I dochodzisz do takiego momentu, że czujesz się kompletnie nagi i bezbronny. I stajesz tak naprzeciw świata i wiesz, że jesteś wystawiony na wszystkie możliwe ciosy. Bo czujesz wszystko, nie tylko to co w Tobie, ale także to, co w innych. I siłą rzeczy pozwalasz temu przepływać przez swoje ciało, bo nie ma już skorupy, która od tego świata by Cię odgradzała. Ale mimo, że nagi, czujesz w sobie wielką siłę. Tą siłą jest Twoja delikatność. Ona po prostu wie, że nic Cię już nie może zranić, bo z nikim nie walczysz. Nic Cię nie może zranić, bo nawet jeśli ktoś uderzy w Twój czuły punkt, to Ty będziesz wiedział, że to tylko kolejna rana, którą trzeba

ZOBACZYĆ, POCZUĆ I PRZYTULIĆ.

A jak to zrobisz, stajesz się jeszcze większą miłością, która może przytulić każdą ranę, każdy ból, każdy smutek i każde cierpienie. W Twoich czułych objęciach to wszystko może zostać przemienione i przetransformowane.

I tak się zastanawiam teraz, czemu piszę to w męskiej formie i od razu mam odpowiedź…
Wczoraj uzdrowiłaś swojego wewnętrznego Mężczyznę. Pokazał ci się w trzech odsłonach i każdą z nich przytuliłaś, każdą ukochałaś i zaakceptowałaś, właśnie taką, jaka jest.

Moja wdzięczność za to, co się wydarzyło nie ma granic. Nie potrafię jej wyrazić słowami. Próbowałam, ale one i tak nie oddają całej reszty, która zadziała się na innych poziomach.

I tak sobie myślę, że muszę jakoś inaczej zorganizować te spotkania z przytulaniem, bo tego procesu nie da się kontrolować. Czas przestaje istnieć i dzieje się to, co ma się zadziać i nikt nie wie jak wielką będzie to miało moc. Nie może to być w środku tygodnia na pewno. Najchętniej położyłabym się na 3 dni do łóżka, żeby ciało nadążyło za energią, która w nim teraz pulsuje. Czuję się tak, jakbym wszystkie nerwy miała na wierzchu. Taki czas inkubacji byłby dla mnie zbawieniem.

Tego jest za dużo, nawet dla mnie…

Dodaj komentarz