Jestem na takiej fajnej grupie: Świat za kurtyną – Kobieta Mocy kocha pieniądze. Prowadzi ją Kasia Butryn. Codziennie wrzuca filmiki, które są, jak dla mnie bardzo inspirujące. Był taki cykl kilku filmów o słowach kluczach. Wczoraj postanowiłam sobie do nich zajrzeć i uczciwie popracować z pytaniami, które Kasia zadawała. Doszłam do bardzo ciekawych jak dla mnie wniosków i pomyślałam, że się z Wami jak zwykle podzielę.
Słowem, które zainspirowało mnie do napisania tego tekstu, było słowo Moc. I tutaj zadziało się ciekawie.
Nie będę opisywać wszystkich pytań. Tylko te, które okazały się kluczowe.
No więc pierwsze pytanie: Co to jest Moc?
Odwaga do bycia sobą. Połączenie z Ziemią i Kosmosem i wyrażanie tego. Potęga, siła, zaniechanie potrzeby walki i udowadniania innym swoich racji. Skuteczność działania. Umiejętność manifestacji. Tworzenie rzeczywistości. Emanowanie taką energią, przy której inni ludzie dokonują skoków kwantowych w swojej świadomości. Przy której niejako samoistnie odpalają się różne procesy, a ty potrafisz je przetransformować na wyższy i lżejszy poziom.
W jakich warunkach i sytuacjach Moc staje się destrukcyjna?
W momencie dużego wzburzenia, wtedy kiedy zalewają mnie emocje. Wtedy ona staje się destrukcyjna dla mnie lub dla osób, które są blisko, a ja często nawet nie zdaję sobie z tego sprawy.
Wtedy, kiedy cierpię lub kiedy ktoś próbuje skrzywdzić mnie, lub kogoś bliskiego.
Wtedy, kiedy na scenę wkracza strach, wtedy moc obraca się przeciwko mnie i mogę na własnej skórze poczuć jej niszczącą potęgę. Wpadam do czarnego leja z gęstą smołą, który zaczyna mnie pochłaniać i trudno jest się z tego wygrzebać. Im bardziej się szarpię, tym mocniej grzęznę w smole.
Dlatego nie każdy ma dostęp do całej swojej Mocy, bo za tym idzie ogromna odpowiedzialność za siebie i za to, co robimy innym ludziom.
I teraz pytanie najważniejsze, które skłoniło mnie do zadania sobie kolejnych pytań, już „nadprogramowo”. Kasia spytała gdzie na skali od 1 – 10 jest twoja Moc?
Zobaczyłam, że gdzieś tak w połowie. Czyli wykorzystuję jakieś 50% swojej mocy – tak ogólnie. To mnie zastanowiło i to mi się nie spodobało, ale musiałam szczerze przed sobą przyznać, że tak właśnie jest, skoro cały czas tak naprawdę uczę się ogarniać materię, rachunki i staram się nie utonąć… Taka prawda niestety.
Więc dzisiaj w lesie, zaczęłam sobie zadawać kolejne pytania:
Dlaczego nie korzystam ze 100% swojej Mocy?
Co mnie blokuje?
Odpowiedzi nie przychodziły…
Zadałam zatem inne pytanie:
Kiedy czuję, że wykorzystuję 100% swojej Mocy?
Tu odpowiedź przyszła od razu: Wtedy, kiedy pracuję, czyli przy malowaniu, masowaniu, kiedy gram na misach, kiedy prowadzę warsztaty, czy jestem z osobą, dla której prowadzę sesję. Wtedy, kiedy rozkładam moje karty anielskie i zaczynam je odczytywać…
Czyli za każdym razem, kiedy jestem W PRZEPŁYWIE. Wtedy, kiedy otwieram się na połączenie z Ziemią i z Niebem. Wtedy, kiedy znikam ja – Ania, a pojawia się Manawa – moja Dusza i to ona przeze mnie przemawia. Kiedy nie kontroluję tego, co ze mnie wypływa, a po prostu pozwalam się temu przejawić. Kiedy mam zaufanie do tego, że jeśli coś ma być powiedziane, to właśnie mówię. Jeśli coś ma być namalowane, to maluję. Jeśli mam wydać z siebie jakiś dźwięk podczas masażu, po prostu go wydaję, bez oceniania, czy jest ładny czy brzydki. Taki ma być na ten moment i nie mnie to oceniać.
A zatem kiedy robię to, co kocham, używam 100% swojej Mocy.
Kiedy więc tracę swoją Moc?
Kiedy nie mam do niej dostępu?
Kiedy kontrolę przejmuje umysł, kiedy ulegnę lękom i strachom, które wypływają ze mnie i zaczynają mnie zalewać jak smoła…
Tak mi przyszło w pierwszym momencie i to jest prawda. Ale potem przyszło głębsze rozpoznanie, którego nie wzięłam wcześniej pod uwagę.
Jakiś czas temu podjęłam bardzo świadomą decyzję o tym, że chcę pracować z Polem Ziemi. Może inaczej, pracowałam z nim już od dłuższego czasu, ale w pewnym momencie, wreszcie doceniłam to, co robię, uszanowałam i poprosiłam Gaję, żeby w takim razie trochę mi pomogła, mnie jako człowiekowi, ogarnąć się z materią. Tym samym uznałam swoją rolę, przyjęłam tę pracę u Gai całkiem świadomie i z pełną odpowiedzialnością za to, co się będzie działo. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale świadomie wyraziłam intencję, że chcę wejść w to jeszcze mocniej. Gaja spytała mnie wtedy:
Czy naprawdę chcę czuć jeszcze więcej?
Czy dam radę?
Odpowiedziałam wtedy hardo, że tak, dam radę.
I tu chyba odnalazłam swój klucz jeśli idzie o słowo MOC.
Już wiem co robić w momencie, w którym zacznę wpadać do leja ze smołą. Przede wszystkim muszę pamiętać, że te strachy, które się pojawiają w dużej mierze nie należą do mnie. Ja po prostu CZUJĘ to, co pojawia się masowo w Polu Ziemi. Czuję to, co ludzie na potęgę uwalniają ze swoich ciał. To przeze mnie przepływa, bo taką mam rolę i na to się zgodziłam. Swoim ciałem, swoją mocą, swoją świadomością, mam to oczyszczać i transformować. Mam to wznosić na wyższy, lżejszy poziom.
A zrobić to mogę tylko wtedy, jeśli sama będę stabilna i spokojna.
Spokój, to będzie chyba takie moje prywatne słowo mocy, które sobie rozpracuję.
Jak niezwykłą moc ma w sobie Spokój, przekonałam się kilka razy. Ale jeden był wyjątkowy. W zagrożeniu życia, kiedy jadąc samochodem wpadliśmy w poślizg, ten spokój odpalił się we mnie natychmiast. Później zobaczyłam co się zadziało. Nastąpiło potężne połączenie z Niebem i z jądrem Ziemi, które ustabilizowało moją energię i sprawiło, że „siła rażenia” mojego spokoju była jak wybuch bomby atomowej. Tak to zobaczyłam w energiach. To stworzyło jakby fizyczną poduszkę powietrzną, która zatrzymała samochód w bezpiecznym miejscu i zgasiła silnik.
Zatem jedna „prosta” rzecz. Jeśli chcę mieć dostęp do 100% swojej Mocy, muszę zrobić wszystko by jak najczęściej być w przepływie i w połączeniu. A nade wszystko muszę pamiętać o tym, by w trudniejszych momentach, nie dać się pochwycić strachom i nie pozwolić umysłowi przejąć kontroli. Najważniejsze by pamiętać o tym, że mam pozwolić temu przepłynąć, podczas gdy ja, tak jak wtedy w samochodzie, mam zachować Spokój.
Skomentuj